Jak nie pożreć własnych dzieci? – zrozum działanie mózgu
– Mamo, ale ja nie wiem, jak zacząć, w ogóle nie wiem, mamo…no, nie wiem.
– Ok, powiedz mi, z czego składa się opowiadanie?
– Nie wiem, ze wstępu, rozwinięcia i zakończenia…?
– Widzisz? Wiesz! Może spróbuj najpierw wymyślić temat…
– Mamo nie wiem, na jaki temat chcę to napisać… W ogóle nie chcę tego pisać, to głupie!
– Rozumiem, że ci się nie podoba, jednocześnie jest to praca domowa i trzeba ją wykonać. Od czego chcesz zacząć? Od fabuły czy bohaterów?
– Ja nigdy nie pisałem opowiadania! To za trudne!
– Dobrze, podzielmy to na małe kroczki, wymyśl bohaterów i temat przewodni…
I tak właśnie dobre pół godziny zachęcałam mojego syna do rozpoczęcia odrabiania zaległej pracy domowej. W końcu się udało: usiadł i zaczął pisać. Następnie przeczytał mi gotowy tekst. Opowiadanie bardzo fajnie się zaczynało, szybko się rozkręcało, niosło ze sobą przesłanie i miało… słabe, niepowiązane z treścią i nic niewnoszące zakończenie.
Minęła już 21:00, a my byliśmy zdenerwowani i zmęczeni: dniem, szkołą, pracą… Równocześnie jednak trzeba było skończyć pracę domową.
– Synku, tu tak nie może być. Zakończenie, które zaproponowałeś, nic nie znaczy i nie jest powiązane z resztą. Spróbuj napisać je inaczej…
– Rany! Ty w ogóle nie szanujesz mojej pracy i mnie nie wspierasz! – krzyczał mój syn, bliski płaczu. I się zaczęło…
– Ja? Ja nie szanuję twojej pracy? To ty nie szanujesz mnie! Poświęcam swój wolny czas, siedzę z tobą i odrabiam tę pracę domową niemalże za ciebie. To twoje zadanie, a ty na mnie krzyczysz? Koniec!
Wyszłam, trzaskając drzwiami, po tym jak wydarłam się na moje dziecko.
Nie, to nie jest zmyślona historia i nie, to nie jest opowieść sprzed dwóch czy pięciu lat. To sytuacja z wczoraj. Dałam ciała. Ja, świadoma mama, ta, co stara się być wyregulowana i regulować. Mama, która uczy inne, jak budować relacje z dziećmi.
Możesz sobie pomyśleć: no, brawo, piękny przykład…
Może niepiękny, ale za to prawdziwy. Nie jesteśmy cyborgami i popełniamy błędy.
A błędy są doskonałą okazją do nauki. Zrobiłam pozytywną przerwę, przez 10 minut słuchałam sobie muzyki na słuchawkach, ignorując wszystko, co się działo wokół mnie. Mogłam sobie na to pozwolić – mój mąż też był w domu i przejął dzieci, dając mi potrzebną przestrzeń. Po tym czasie byłam gotowa przeprosić. Na szczęście syn był gotowy te przeprosiny przyjąć.
Czujesz, że skądś to znasz? Czy chociaż raz w życiu nagle, w ciągu sekundy, ze wspierającego rodzica stałeś się gadem chcącym pożreć własne dziecko? A może nawet nie raz…
Znamy podstawy, wiemy, jak dążyć do współpracy, jak konstruktywnie wspierać dziecko, jak budować w nim poczucie sprawczości i kreatywność, co mu dać, by czuło się ważne i przynależne. W takim razie, co się stało? Co tu się właściwie zadziało?
Z pomocą przychodzi nam dr n. med. Daniel J. Siegiel – lekarz psychiatra, twórca pojęcia „psychowzroczność” i autor hand model of brain – tzw. ręcznego modelu mózgu.
Żeby zrozumieć działanie swojego mózgu, wyciągnij przed siebie rękę. Popatrz na nią od czubka palców po łokieć. Wyobraź sobie, że przedramię to kręgosłup, nadgarstek jest szyją, a Twoja dłoń przedstawia wszystko, co jest wewnątrz czaszki.
Trzymając wyprostowane palce, od małego po wskazujący, zegnij kciuk tak, by dotykał wnętrza dłoni. Następnie zegnij pozostałe cztery palce, obejmując kciuk. Dłoń zwinięta w ten sposób w pięść przypomina wyglądem mózg.
Zewnętrzna część czterech zamykających pięść palców, ta z paznokciami, symbolizuje w tym modelu korę czołową i przedczołową. Górna część palców, ta poza kciukiem, reprezentuje korę mózgową (zwaną również nową). Gdy je wyprostujesz, odkryjesz kciuk schowany w dłoni, przyklejony do jej wewnętrznej części. Kciuk reprezentuje system limbiczny (zwany też mózgiem ssaczym). Po zaciśnięciu pięści styka on się z jednej strony z korą nową, a z drugiej z pniem mózgu, umiejscowionym na naszym modelu na wysokości nadgarstka.
Widzisz to?
Teraz opowiem Ci pokrótce, jak to działa element po elemencie, zaczynając od samego dołu.
Pień mózgu – to najstarsza część mózgu, datowana na 300 mln lat, najbliższa ciału, zbiera więc z niego informacje, oraz odpowiada za regulowanie podstawowych funkcji, takich jak np. oddychanie. Jest też odpowiedzialna za reakcje ciała w sytuacjach zagrożenia (fight-flight-freeze, czyli: walka-ucieczka-zamrożenie)
Mózg ssaczy (układ limbiczny) – rozwinął się mniej więcej 200 mln lat temu wraz z rozwojem ssaków. To ta część mózgu, która odpowiada za emocje. Jeśli czujesz radość, smutek czy złość, to zarządza nimi właśnie mózg ssaczy. Skrywa on nie tylko wczesne wspomnienia (również te odpowiedzialne za powstanie lęku lub braku znaczenia), lecz także nasz system motywacyjny. Pomaga odróżnić to, co nas wspiera, od tego, co podcina skrzydła. Współpracuje z pniem mózgu.
Kora nowa – najwyższa i najmłodsza część mózgu, obejmuje wszystkie starsze części. To ona wyróżnia człowieka na tle ssaków naczelnych. Dzięki niej możemy poznawać świat. Koduje informacje z zewnątrz w postaci dźwięków czy obrazów.
Kora czołowa – jest odpowiedzialna za budowanie powiązań między myślami, które pojawiają się w naszym umyśle. Natomiast kora przedczołowa odpowiada za myślenie racjonalne oraz kontrolowanie emocji. Jej zadaniem jest też połączenie kory mózgowej, układu limbicznego i pnia mózgu, kontrolowanie zarówno ich wewnętrznego połączenia, jak i tego ze światem zewnętrznym.
Zaciśnięta pięść symbolizuje zintegrowany, świetnie działający mózg. Palce tworzą „klapkę”, która, okalając pozostałe elementy, pozwala naszym mózgom dobrze funkcjonować. A nam – cieszyć się idealnym połączeniem z samym sobą oraz najlepszym możliwym połączeniem ze środowiskiem społecznym. Co jednak dzieje się w sytuacji stresu, kiedy tracimy kontrolę? Gdy pięść się otwiera, a palce prostują? Co, jeśli klapka odskoczy?
Wówczas wszystkie części mózgu tracą ze sobą kontakt, nie mogą utrzymać powiązań społecznych. Kiedy jesteśmy wyczerpani, źli, smutni lub sfrustrowani, kora nowa nie funkcjonuje dobrze, emocje biorą górę, brakuje nam zrozumienia dla siebie, dla innych oraz dla sytuacji. Nie dajemy sobie przestrzeni, by racjonalnie podejść do sytuacji. Wtedy też do głosu dochodzi nasz wewnętrzny gad – atakuj lub uciekaj!
Warto to sobie uświadamiać i pamiętać o tym na co dzień, spoglądając na swoją dłoń. W sytuacji, w której czujesz, że zaraz emocje wezmą górę, warto odpuścić zawczasu. Zrobić przerwę. Wycofać się. Dzięki neuronom lustrzanym możemy mieć pewność, że gdy jedna strona straci kontrolę – druga też pójdzie tą drogą. Tak jak w tej sytuacji z moim zmęczonym, przebodźcowanym i sfrustrowanym wizją kolejnego poprawiania opowiadania synem i mną: jego krzyk wygenerował mój krzyk, jego brak zrozumienia wygenerował mój brak zrozumienia, jego bunt wygenerował mój. I to działa też w druga stronę – Twoja gwałtowna i nieadekwatna reakcja może sprawić, że Twoje dziecko zareaguje tak samo.
Czy to jest dobry moment na poszukiwanie rozwiązań? Zdecydowanie nie. Nie da się znaleźć satysfakcjonującego wszystkich rozwiązania, gdy nie jesteśmy w stanie racjonalnie myśleć, kiedy nie możemy z szacunkiem wysłuchać siebie nawzajem – kiedy emocje nie są pod kontrolą. Czas na rozwiązania przyjdzie wówczas, gdy damy sobie (i dziecku/drugiej osobie) chwilę na odzyskanie kontaktu z korą nową, na „domknięcie klapki”.
Jak to zrobić? Najłatwiej chyba policzyć do dziesięciu. Jeśli to nie działa, można liczyć w dół od stu co 7, pójść na spacer, posłuchać muzyki, pokrzyczeć w poduszkę. Pozwolić dziecku oraz sobie na przerwę, nie na time-out, a na pozytywną przerwę, taką, która pomoże nam poczuć się lepiej. Bo by ludzie zachowywali się lepiej, muszą poczuć się lepiej.
Pamiętaj też, że Pozytywna Dyscyplina daje Ci świetne narzędzie, z którego możesz skorzystać w sytuacji, kiedy czujesz, że nawaliłeś jako rodzic. Każdy błąd można naprawić. O tym, jak to zrobić dzięki narzędziu, które nazywa się Cztery „P” Pomyłek, opowiadam tutaj.